Gość strony

ks. Piotr Mendroch
Bóg Panem śmierci i życia
Wielki Piątek i następujące po nim Święta Zmartwychwstania Pańskiego łączą w nierozerwalną całość dwa słowa: śmierć i życie. W naszym codziennym życiu śmierć i życie wydają się nam pojęciami przeciwstawnymi, wykluczającymi się. Jednak zarówno śmierć jak i życie należą do siebie. Wskazuje na to nie tylko nasza ludzka egzystencja, ale przede wszystkim biblijne słowo, które mówi o Bogu jako Panu śmierci i życia.
Temat ten jest nam bliski szczególnie w Wielkanoc, kiedy rozlega się hasło: Jezus żyje! Zmartwychwstały Pan Jezus nakazuje nam myśleć o tym temacie w świetle Słowa Starego Testamentu - modlitwy Anny.
Anna, żona Elkany, była niepłodna. Było to powodem jej przygnębienia. Przykrości i upokorzenia rozpoczynają się dla niej już w jej domu. Mąż w najlepszym wypadku trochę współczuje Annie, zaś druga żona Elkany, Peninna, triumfuje, ponieważ urodziła dzieci.
Również na gruncie religijnym jest Anna upośledzona, ponieważ i tam owa sprawa posiadała swoją wagę. I tu musimy zrozumieć, że jej nieustanne modlitwy dotyczyły jednego: urodzić dziecko i to możliwie syna.
I oto z tego łona, dzięki Bogu, wychodzi wódz Izraela, Samuel. Teraz przeszłością staje się ciężki okres, kiedy to Peninna mogła z dziećmi wychodzić w pole i nie przepuściła żadnej okazji, aby Annie dokuczyć i wyrządzić przykrość. To wszystko minęło. "Wstyd" został z Anny zdjęty. Bóg o niej nie zapomniał. Smutek Anny zamienia się w radość. Z przygnębionej, zdawałoby się pozbawionej łaski Bożej kobiety, stała się Anna radosną zwiastunką chwały Bożej. Anna czuje się osłonięta i otoczona Boską przychylnością. Za to też dziękuje Bogu i sławi Go w swojej modlitwie.
Jej modlitwa stała się żywą poprzez wieki. W jej skromnym, biednym życiu objawiła się Boża wspaniałość. Radość Anny z narodzenia się syna wznosi się daleko ku górze, ponad ciasnotę jej osobistego losu. Ona raduje się z tego, że Bóg jest taki dobry. Przekonuje się, jak wszystko, co istnieje zmienia się tam, gdzie wkracza Bóg.
Z pewnością słowa modlitwy Anny zawierają pełnię osobistych wskazań, ale one wychodzą dalej i stają się pewnego rodzaju wyznaniem wiary. Nie jest ono tak uporządkowane, jak apostolskie wyznanie wiary, które zmawiamy podczas nabożeństwa. Powszechne doświadczenia wiary wypływają z mocy Bożej i Jego działania tak samo jak modlitwa pochwalna Anny nie dotyczy tylko jej i jej dziecka.
Obok starych, przez wieki sprawdzonych wyznań, czyni się dziś wiele prób formowania nowych. Możemy sobie przyswoić słowa Anny, ale musimy je przyjmować jedynie jako oddanie chwały Bogu i przyznanie się do Niego. Wówczas upewnimy się w tym, że nasz Bóg nie jest bóstwem z papieru, ani niemym bożkiem, który nam się nieruchomo przygląda, lecz że jest miłosiernym Ojcem, jest Panem śmierci i życia. On może w jednym mgnieniu oka wszystko odmienić. Co było niczym, chce i czyni Bóg żyjącym i wspaniałym. W modlitwie Anny słyszymy: Pan zadaje śmierć, ale i przywraca do życia, Strąca do krainy umarłych, ale i wyprowadza. Właśnie jako Pan śmierci i życia objawił się Bóg Annie. Tak też objawił się Sarze, żonie Abrahama, która będąc już w podeszłym wieku dzięki Bogu urodziła Izaaka. Jako Pan życia i śmierci objawił się Bóg również Marii. Z jej to bowiem łona narodził się Ten, który jest Życiem.
Również i nam objawia się Bóg jako Pan życia i śmierci. Szczególnie wyraźnie objawia się na Golgocie. I to nie tylko wtedy, gdy oddaje swoje życie, gdy zostaje przybity do krzyża, gdy jest wzgardzony i poniżony, gdy zostaje porównany do złoczyńców. Ale wtedy szczególnie wyraźnie objawia się Bóg jako Pan życia i śmierci, gdy tam, w ogrodzie Józefa z Arymatei zostaje odwalony kamień, gdy grób okazuje się pusty. U wejścia do tego pustego grobu rozlega się pytanie: Dlaczego szukacie żyjącego wśród umarłych? (Łuk. 24,5) Tak objawia się nam Pan życia i śmierci.
Anna poznała Pana życia przez to, że dzięki Niemu urodziła syna. Jej smutek przemienił się w radość. Mówi: Weseli się serce moje w Panu. My również przeżywaliśmy smutek, którego powodem były wydarzenia, jakie rozegrały się na wzgórzu Golgoty. Ale oto wielkanocny poranek rozjaśnia mroki tego smutku, bowiem z otwartego grobu, do którego w Wielki Piątek wieczorem złożono ciało Zbawiciela, rozlega się radosne poselstwo: Pan zmartwychwstał! Przez to i my poznajemy Pana życia. Na nic okazały się zabiegi arcykapłanów, uczonych w Piśmie i faryzeuszy, którzy doprowadziwszy Jezusa do hańbiącej śmierci na krzyżu byli pewni, że osiągnęli swe cele: że raz na zawsze pozbyli się niewygodnego nauczyciela, który jasno i kompromitująco dla nich umiał czytać ich najskrytsze myśli. Na nic okazały się zabezpieczenia pieczęciami i strażą grobu Jezusa. Wszystko przewidziano i przemyślano, tylko jednego nie przewidziano, mianowicie, że w całą tę sprawę, z góry przewidzianą przez Boga i Jezusa Chrystusa, wkroczy sam Bóg, wkroczy Pan życia i śmierci. Tu nie chodziło bowiem o jedną z wielu pomyłek sprawiedliwości sądowej. Zbrodnicze ręce znawców Słowa Bożego, które skierowały się przeciwko Jezusowi, były w gruncie rzeczy skierowane przeciwko Bogu, bo przecież kto widział Jezusa oglądał Boga. To na Boga porwali się ci ludzie, to Jego chcieli usunąć z ludzkiego życia, aby człowiek mógł bezkarnie, rzekomo w obronie Słowa Bożego czynić to, co jemu odpowiada. I dlatego to zuchwałe wyzwanie nie mogło pozostać bez odpowiedzi, bez z góry przewidzianego wkroczenia samego Boga. Kiedy wrogom Jezusa wydawało się, że odnieśli całkowite zwycięstwo, wówczas Bóg odpowiedział zmartwychwstaniem Jezusa. Wówczas to rozległa się potężna odpowiedź, która rozbrzmiewa po dziś dzień i napełnia serca radością: Jezus wstał z martwych! Wbrew i na przekór ludzkim planom wstał z martwych. Bowiem w świecie - czy ludzie tego chcą, czy nie - realizuje się odwieczny plan Boży. Bo to Pan zadaje śmierć, ale i przywraca do życia, Strąca do krainy umarłych, ale i wyprowadza, Pan zuboża, ale i wzbogaca, Poniża, ale i wywyższa.
To wszystko wypełniło się w życiu Jezusa. Został poniżony, ale i wywyższony. Tak poznaliśmy Pana śmierci i życia. Stąd też rodzi się ta wielka radość, które jest udziałem tych wszystkich, którzy nie polegają na przemijającej mądrości świata, lecz we wszystkim, co dotyczy ich zbawienia i wiecznego powołania, bezgranicznie zaufali Jezusowi.
Dopóki istnieje rodzaj ludzki, obowiązuje słowo: Pan zadaje śmierć. Każdy człowiek musi przez to przejść, bowiem do każdego odnoszą się słowa: Z prochu powstałeś, w proch się obrócisz. Wszystko, co się w czasie poczęło, w czasie też musi przeminąć. Wszyscy jesteśmy śmiertelni. Ale z chwilą zmartwychwstania Jezusa w zupełnie nowym świetle staje drugie słowo: Pan przywraca do życia. Śmierć i grób nie są końcem naszego życia, bo jak Zbawiciel zmartwychwstał i żyje, tak i my zostaniemy kiedyś wzbudzeni z martwych. Widząc pusty grób, dostrzegamy wieczność i nasze zmartwychwstanie. Umacnia nas w tym Ten, który zadaje śmierć, ale i przywraca do życia, który strąca do krainy umarłych, ale i wyprowadza - Pan śmierci i życia. Zmartwychwstały Jezus Chrystus mówi do nas: Ja żyję i wy żyć będziecie. Jam jest zmartwychwstanie i żywot; kto we mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie (Jan 14,19;11,25). To poselstwo Wielkanocy jest źródłem radości i nadziei wierzącego serca. Ono zmienia życie. Jest jasnym słońcem rozświetlającym mroki naszych serc i dusz, osuszającym łzy. Wielkanoc zwiastuje nadzieję, że nawet w smutku możemy się radować w Jezusie Chrystusie, że i my zostaniemy wzbudzeni z martwych.
Nadzieja chrześcijanina jest duchową mocą, która sięga poza śmierć i poza grób. Jest to więź, która nas w życiu i śmierci łączy z Bogiem. Jest światłem, które przyświeca na drodze życia, gdy staje się ona smutną i opuszczoną. Ona musi ożywiać nasze serca, musi być pokładana w Bogu. Wtedy jest pociechą, bo wskazuje cel naszego zbawienia. Do takiej nadziei jesteśmy wezwani przez radosne wielkanocne poselstwo. Wypełnieni taką nadzieją możemy z radością śpiewać: Jezus żyje! Z Nim i ja! Śmierci, gdzież twej grozy cienie? Jezus żyje, więc mi da zmartwychwstanie i zbawienie! Do swej chwały przyjmie mnie - W tej nadziei wytrwać chcę. Amen.
ks. Piotr Mendroch